Nic mi do cudzego życia, prawda?
Chyba się wszyscy zgadzacie, że nic mi do cudzego życia, prawda? A ja
chcę mieć kluczowy wpływ na rozwój cudzego życia. Mało tego. Chcę, żeby
drugi człowiek był podobny do mnie, bo tak wysoko się cenię, bo jestem
mądry i godny naśladowania.
Wiecie... Nachodzi mnie ochota, żeby
zajebać się na oczach ojca, podając mu wcześniej przyczynę: Za bardzo
jestem do ciebie podobny, żeby dalej z tym żyć. Taki mały efekt uboczny
mieszkania z rodzicami w moim wieku.
Proszę, żebyście odnieśli to do siebie, obecni i przyszli ojcowie.
W związku z
powyższym – postulat: Nie każdy powinien mieć prawo do rozmnażania się. Kto ma
o tym decydować? Wszyscy, których znałeś dłużej, nie licząc
rodziny, jak również ci, którym pomogłeś lub skrzywdziłeś. Twoja osobista ława przysięgłych, mogąca wymieniać się wszystkimi
informacjami na twój temat, podejmująca decyzję przez głosowanie, przy czym
głosy byłych partnerów miałyby największą wagę.
Wyobraźcie sobie, jacy wszyscy byliby dla siebie mili, do rzygania... Dodam tylko, że sam byłbym z miejsca
skreślony w takim głosowaniu. I słusznie. A samotnik i tak umrze bezpotomnie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą