Dziś o książeczkach czytanych dziecku, rozmówkach Ślązaków nad morzem, zapłacie za żłobek, tacie na wywiadówce i rezolutnej córce.
CZYTANKA DLA DZIECKAO tym, że dzieci potrafią "zaczytać" pewne książeczki aż do mdłości, wiem doskonale - zarówno Młody, jak i Młoda mają swój bardzo wąski kanon lektur, spoza którego trudno cokolwiek innego przemycić.
Niemniej aż takiej akcji jak opisana poniżej nie doświadczyliśmy.
Znajoma ma dziecię lat niespełna dwa. Dziecię to (typowy przedstawiciel pokolenia Cała Polska Czyta Dzieciom) uwielbia, jak mu się czyta. Jest jednak jeden szkopuł - nie toleruje nic poza jedną, ulubioną książeczką. Któregoś razu mocno tym zniecierpliwionej znajomej na widok dziecięcia ze wspomnianą książką wyrwało się:
- Już rzygać mi się chce od tej twojej książeczki - po czym, westchnąwszy z cicha, przystąpiła do lektury.
Następnego dnia dziecko przychodzi z - a jakże, ulubioną książeczką, wręcza ją mamie i mówi:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą