Fade in :
Przy stanowiskach siedzi kilkunastu jednakowo szpakowatych i nijakich mężczyzn. Szmer wentylatorów przerywają pokasływania i burknięcia, siorbnięcia lurowatej kawy z automatu.
Gdyby obecne były akurat muchy, rozleniwione atmosferą nie bzyczałyby nawet, zacierały tylko leniwie łapki i inne nibynóżki.
Wtem z nagła i ogólnie bardzo niespodziewanie na centralnym i największym ekranie zapala się czerwona lampka, kilka czerwonych lampek, z trybu idle ekran przechodzi w tryb widoku z satelity, obraz chwile krąży, kołuje wreszcie centruje - na północnej Polsce. Mapa odjeżdża w bok, na środku obok adresu IP ostrzegawczo mruga czerwony napis:
"Mątwa w Białowieży, Warszawa" oraz ostrzeżenie o wykryciu słów kluczowych powiązanych z terroryzmem.
Szpakowaci jak jeden mąż, baranieją, nie słychać już pokasływań i siorbnięć, tylko dźwięk wentylatorów wciąż wypełnia pomieszczenie jednostajnym buczeniem.
Usta kopii Agenta Smitha próbują wymówić nieznajomą frazę. Wargi poruszające się bezdźwięcznie zacinają się na obcych zmiękczeniach...
Szef BardzoWażnejOrganizacjiRządowejDoZwalczaniaTerroryzmuOrazTakichTam w drodze do pomieszczenia przecierał czoło chusteczką. I klął. Nieprzerwanie i namiętnie, z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy. Podobno przechwycono bardzo ważny i niebezpieczny urywek konwersacji z czatu terrorystów państwa Europy środkowej, planowali akcję pod kryptonimem... kryptonimem... cholera któryś z podwładnych przekazał mu kryptonim, ale na linii musiały być jakieś zakłócenia bo przecież tego zwyczajnie nie dało się zrozumieć.
Algorytm wykrył jednak słowa kluczowe, osób było kilkadziesiąt, wizyta Tego-Któren-Ma-Tupecik-Na-Butapren zbliża się wielkimi krokami, wszyscy są w stanie wzmożonej gotowości, a to akurat w czasie jego pracy w jednostce - jacyś terroryści silą się na ekwilibrystykę słowną, no szlag-by-to-trafił. Miał tylko nadzieje że nie powtórzy się nie tak dawny scenariusz - banda dzieciaków na jakimś forum porozumiewała się mieszanką elfickiego i klingońskiego. Sporo czasu zajęło im ustalenie że to kompletnie nieszkodliwe internetowe sesje jakiejś gry RPG a dzieciarnia wcale nie ma w planach wysadzenia statuy wolności, i postawienia na jej miejsce rzeźby tyranozaura grającego na akordeonie. No cóż musieli sprawdzać wszystko, takie były rozkazy, a te jak wiadomo to rzecz święta.
I tu następuje - Fade Out, bo wena zrobiła "ałt" takoż. Przynajmniej chwilowo.
Powstało toto jak wiele innych "totów" z nudów, ale może się ktoś uśmiechnie. Jak nie, to też się nic nie stanie. Mógłbym to też wrzucić na jakieś inne forum, ale mię się nie chcę, O.
Kurtyna.
Przy stanowiskach siedzi kilkunastu jednakowo szpakowatych i nijakich mężczyzn. Szmer wentylatorów przerywają pokasływania i burknięcia, siorbnięcia lurowatej kawy z automatu.
Gdyby obecne były akurat muchy, rozleniwione atmosferą nie bzyczałyby nawet, zacierały tylko leniwie łapki i inne nibynóżki.
Wtem z nagła i ogólnie bardzo niespodziewanie na centralnym i największym ekranie zapala się czerwona lampka, kilka czerwonych lampek, z trybu idle ekran przechodzi w tryb widoku z satelity, obraz chwile krąży, kołuje wreszcie centruje - na północnej Polsce. Mapa odjeżdża w bok, na środku obok adresu IP ostrzegawczo mruga czerwony napis:
"Mątwa w Białowieży, Warszawa" oraz ostrzeżenie o wykryciu słów kluczowych powiązanych z terroryzmem.
Szpakowaci jak jeden mąż, baranieją, nie słychać już pokasływań i siorbnięć, tylko dźwięk wentylatorów wciąż wypełnia pomieszczenie jednostajnym buczeniem.
Usta kopii Agenta Smitha próbują wymówić nieznajomą frazę. Wargi poruszające się bezdźwięcznie zacinają się na obcych zmiękczeniach...
Szef BardzoWażnejOrganizacjiRządowejDoZwalczaniaTerroryzmuOrazTakichTam w drodze do pomieszczenia przecierał czoło chusteczką. I klął. Nieprzerwanie i namiętnie, z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy. Podobno przechwycono bardzo ważny i niebezpieczny urywek konwersacji z czatu terrorystów państwa Europy środkowej, planowali akcję pod kryptonimem... kryptonimem... cholera któryś z podwładnych przekazał mu kryptonim, ale na linii musiały być jakieś zakłócenia bo przecież tego zwyczajnie nie dało się zrozumieć.
Algorytm wykrył jednak słowa kluczowe, osób było kilkadziesiąt, wizyta Tego-Któren-Ma-Tupecik-Na-Butapren zbliża się wielkimi krokami, wszyscy są w stanie wzmożonej gotowości, a to akurat w czasie jego pracy w jednostce - jacyś terroryści silą się na ekwilibrystykę słowną, no szlag-by-to-trafił. Miał tylko nadzieje że nie powtórzy się nie tak dawny scenariusz - banda dzieciaków na jakimś forum porozumiewała się mieszanką elfickiego i klingońskiego. Sporo czasu zajęło im ustalenie że to kompletnie nieszkodliwe internetowe sesje jakiejś gry RPG a dzieciarnia wcale nie ma w planach wysadzenia statuy wolności, i postawienia na jej miejsce rzeźby tyranozaura grającego na akordeonie. No cóż musieli sprawdzać wszystko, takie były rozkazy, a te jak wiadomo to rzecz święta.
I tu następuje - Fade Out, bo wena zrobiła "ałt" takoż. Przynajmniej chwilowo.
Powstało toto jak wiele innych "totów" z nudów, ale może się ktoś uśmiechnie. Jak nie, to też się nic nie stanie. Mógłbym to też wrzucić na jakieś inne forum, ale mię się nie chcę, O.
Kurtyna.