Małżonka poszła sobie zrobić testy alergiczne. Zaraz po odebraniu wyników zadzwoniła ze śmiechem:
-Zgadnij na co jestem uczulona. Skórożarłoczek ha ha ha...
Zwierzątko faktycznie ma śmieszną nazwę (chyba, że żre właśnie moją skórę, wtedy mniej) więc pośmialiśmy się i zapomniałem o całej sprawie.
Po kilku dniach megafoch:
-Bo Ty się nie interesujesz moim zdrowiem, nawet się nie zapytałeś na co jestem uczulona.
-Przecież mówiłaś, skórożarłoczek, ha ha ha...
-Bo on miał śmieszną nazwę. Inne rzeczy mają zwykłe nazwy, to nie mówiłam.
-No to co ma zwykłą nazwę? - pytam z udawaną ciekawością.
-Dorsz.
-Jesteś uczulona na dorsza?
-Nie.
-Zgadnij na co jestem uczulona. Skórożarłoczek ha ha ha...
Zwierzątko faktycznie ma śmieszną nazwę (chyba, że żre właśnie moją skórę, wtedy mniej) więc pośmialiśmy się i zapomniałem o całej sprawie.
Po kilku dniach megafoch:
-Bo Ty się nie interesujesz moim zdrowiem, nawet się nie zapytałeś na co jestem uczulona.
-Przecież mówiłaś, skórożarłoczek, ha ha ha...
-Bo on miał śmieszną nazwę. Inne rzeczy mają zwykłe nazwy, to nie mówiłam.
-No to co ma zwykłą nazwę? - pytam z udawaną ciekawością.
-Dorsz.
-Jesteś uczulona na dorsza?
-Nie.
--
Choćbym kroczył ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo sam jestem największym sukinsynem w tej dolinie.....