< > wszystkie blogi

Wyrywki z kultury i rozrywki

Przeczytane, obejrzane, podsłuchane

Ludzie po prostu się wypalają

1 lipca 2017
CHARLES BUKOWSKI DO JOHNA MARTINA
12 sierpnia 1986

W 1969 roku wydawca John Martin zaproponował Charlesowi Bukowskiemu, że do końca życia będzie płacił mu sto dolarów miesięcznie pod jednym warunkiem: Bukowski zrezygnuje z pracy na poczcie i zostanie pełnowymiarowym pisarzem. Czterdziestodziewięcioletni Bukowski zrobił to i zaledwie kilka tygodni po odejściu z pracy ukończył swoją pierwszą, po części autobiograficzną książkę pod tytułem Listonosz, w której jego fikcyjne alter ego, Henry Chinaski, brnie przez życie jako pracownik urzędu pocztowego. Powieść opublikowana została w 1971 roku przez wydawnictwo Martina, Black Sparrow Press. Piętnaście lat później Bukowski napisał do Martina list, w którym opowiedział mu o radości z porzucenia etatowej pracy.

vvv


Witaj, Johnie:

dzięki za miły list. Myślę, że nie zaszkodzi czasami przypomnieć sobie, skąd pochodzimy. Wiesz, skąd ja pochodzę. Ale nawet ludzie, którzy próbują pisać o tym czy robić o tym filmy, nie rozumieją tego. Nazywają to "pracą od 9 do 17". To nigdy nie jest praca od 9 do 17, w takich miejscach nie ma przerw obiadowych i często, żeby utrzymać posadę, nie przynosisz ze sobą obiadu. Są też NADGODZINY, a w książkach nigdy właściwie tego nie opisują, a jeśli narzekasz na nadgodziny, to zawsze znajdzie się jakiś szmaciarz na twoje miejsce.
Znasz moje dawne powiedzenie, że "niewolnictwo nigdy nie zostało zniesione - rozszerzono je po prostu na wszystkie kolory skóry".
Bolesne jest to, jak człowieczeństwo zanika w osobach walczących o utrzymanie pracy, której nie chcą wykonywać, ale obawiają się, że alternatywa może być jeszcze gorsza. Ludzie po prostu się wypalają. Stają się ciałami o strachliwych i posłusznych umysłach. Z ich oczu znika kolor. Głos brzydnie. Brzydnie też ciało. Włosy. Paznokcie. Buty. Wszystko brzydnie.
Jako młody człowiek nie mogłem uwierzyć, że ludzie poświęcają się dla takich warunków. Jako stary człowiek wciąż nie mogę w to uwierzyć. Po co to robią? Dla seksu? Telewizji? Samochodu na raty? A może dla dzieci? Dla dzieci, które będą potem robić to samo co oni?
Na początku, w młodości, kiedy co chwilę zmieniałem pracę, byłem tak głupi, że zdarzało mi się powiedzieć do współpracowników coś takiego: "Czy wy nie rozumiecie, że szef w każdej chwili może wejść tutaj i wszystkich nas zwolnić?".
Tylko na mnie patrzyli. Pytałem o coś, o czym nie chcieli nawet myśleć.
Na rynku przeprowadza się teraz masowe zwolnienia (zamknięte huty, zmiany technologiczne w innych branżach). To są setki tysięcy zwolnionych ludzi, a wszyscy oni wyrażają potem zdumienie.
- Przepracowałem tu 35 lat...
- To nie w porządku...
- Nie wiem, co robić...
Ci niewolnicy nigdy nie zarabiają wystarczająco, dlatego mogą jedynie utrzymać się przy życiu i codziennie wracać do pracy. Wiedziałem, że tak się stanie. Dlaczego oni nie wiedzieli? Uznałem, że równie dobre jest siedzenie na ławce w parku albo praca za barem. Dlaczego nie udać się tam, zanim inni cię tam wyślą? Po co czekać?
Napisałem książkę w poczuciu odrazy do tego wszystkiego i poczułem ulgę, wyrzucając z siebie to gówno. Dziś będąc tak zwanym pełnowymiarowym pisarzem, po zmarnowaniu pierwszych 50 lat życia, zrozumiałem, że poza tym systemem są inne odrażające rzeczy.
Pamiętam, że kiedy pracowałem jako pakowacz w firmie produkującej sprzęt oświetleniowy, mój współpracownik powiedział nagle:
- Nigdy nie będę wolny!
Jeden z szefów, który przechodził akurat obok (nazywał się Morrie), wydał z siebie pełen zachwytu rechot, uradowany faktem, że ten koleś znajduje się w dożywotniej pułapce.
Fakt, że w końcu się od tego uwolniłem - nieważne, jak długo mi to zajęło - sprawił mi radość; radość z doświadczonego cudu. Piszę teraz z perspektywy starego umysłu i starego ciała, robiąc to w wieku, kiedy inni dawno daliby sobie z tym spokój, ale zacząłem tak późno, że jestem to sobie winny, i nawet kiedy słowa zaczną mi uciekać, a ja nie zdołam już sam wejść po schodach i nie będę już potrafił zrobić drozda ze spinacza do papieru, coś we mnie nadal będzie pamiętać (niezależnie od tego, jak daleko zajdę), że ze świata mordu, bałaganu i harówki przeszedłem do takiego, w którym będę mógł przynajmniej umrzeć w szczerości.
Niezmarnowanie całego swojego życia to duże dokonanie, przynajmniej ja tak uważam.

twój koleżka
Hank


Listy niezapomniane. Tom II

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi