Psycholog Irina Semirina pisze: Nieraz spotykam się z opinią, że małe dzieci są kompletnie głupie i niewiele rozumieją oraz że psychologowie wymyślają różnego rodzaju bzdury na temat traum z dzieciństwa i ich wpływu na późniejsze życie.
Niektórzy uważają, że dziecko można odebrać matce na kilka miesięcy, jeśli ta źle się zachowuje lub mało zarabia, pogrozić palcem i nie oddać go, dopóki się nie poprawi. A kiedy się poprawia - oddać. Dla tych, którzy uważają, że zamiast pomagać rodzinie, lepiej po prostu tymczasowo umieścić dziecko w instytucji, wysoce zalecane jest zapoznanie się z badaniami Johna Bowlby'ego na temat przywiązania, a także z pracami Mary Ainsworth. I koniecznie powinni obejrzeć filmy Robertsonów. To filmy dokumentalne nakręcone w czasie rzeczywistym z prawdziwymi dziećmi w rzeczywistych warunkach. Robertsonowie badali między innymi doświadczanie smutku przez dziecko z powodu rozstania z matką. Udało mi się znaleźć tylko jeden z tych filmów - „John”. Przepraszam za niską jakość zdjęć.
Tak więc wesoły i miły John ma 18 miesięcy. Ma cudowną mamę, ona bardzo kocha Johna, ich związek jest ciepły i serdeczny, a John świetnie się z nią bawi.
Dziecko nigdy nie musiało pozostawać bez matki. Wkrótce jednak matka Johna ma urodzić dziecko, a John będzie musiał pozostawać w Domu Małego Dziecka przez kilka dni. Chłopiec został tam odwieziony przez rodziców w nocy, kiedy u jego matki zaczęły się skurcze. Chłopczyk płakał, kiedy wychodzili, ale pół godziny później zasnął, przykryty swoim ulubionym domowym kocem. John spędzi dziewięć dni w Domu Małego Dziecka. Przez te dziewięć dni Joyce Robertson i kamerzysta będą obserwowali, co się dzieje z chłopcem.
Rano John znalazł się w nowym dla siebie środowisku, wśród innych dzieci.
Te dzieci są mniej więcej w jego wieku, ale większość życia spędziły w Domu Małego Dziecka i już wiedzą, jak się bronić i jak zdobyć to, czego chcą. Maluchy są w sytuacji, gdy opiekunki karmiące cały czas się zmieniają. Dzieci stale znajdują się we wspólnej, dość hałaśliwej grupie. A to wcale nie przypomina tego, co John miał w domu.
John bawi się zabawkami, ale większość czasu spędza sam, rozglądając się i obserwując inne dzieci. Woli być blisko pani Mary. Mary jest zajęta innymi dziećmi. John przynosi jej dużego pluszowego misia, aby zwrócić na siebie jej uwagę. W ciągu dnia chłopiec cały czas patrzy na drzwi, wielokrotnie próbuje je otworzyć, po czym macha ręką na „do widzenia”.
John bardzo dobrze zjada obiad, ale wyraźnie martwią go odgłosy „walki”, która się wokół niego toczy: kilkakrotnie zamyka oczy i zakrywa uszy rękami.
John z łatwością komunikuje się z opiekunką podczas przygotowań do drzemki. Denerwuje się, kiedy ona wychodzi. Po drzemce przychodzi ojciec Johna.
Chłopiec zaczyna się do niego uśmiechać dopiero po kilku minutach.
Kiedy przychodzi czas, dziecko bez protestu pozwala ojcu wyjść i szybko wraca do swoich zajęć. Wkrótce do Johna podchodzi dziewczynka i zabiera mu zabawkę. Chłopiec nigdy nie miał do czynienia z agresywnymi dziećmi. Jest zdezorientowany i nie wie, co zrobić, aby odzyskać swoją zabawkę. Kilka razy podchodzi do drzwi i puka w nie dłońmi. Opiekunka Kristen, aby uspokoić Johna, bierze go na kolana, a on lubi się z nią bawić.
Wieczorem w łazience kąpie go inna pani. To już czwarta opiekunka, która zajmuje się Johnem pierwszego dnia jego pobytu. W tym dniu John nie wykazuje jeszcze oznak stresu. Lubi komunikować się z każdą panią, a przed pójściem spać bawi się w chowanego, ukrywając się pod kocem.
Dzień drugi
John często stoi z boku lub siedzi cicho obok pani. Czeka, aż ta będzie się z nim bawić, ale opiekunki zwracają uwagę na bardziej wymagające dzieci, takie jak Martin, a ciche dzieci są pozostawione same sobie.
Martin przebywa w Domu Małego Dziecka od roku. On już dobrze wie, jak musi się zachować, aby dostać to, czego chce. John naprawdę potrzebuje uwagi siostry Mary, ale wciąż pozostaje niezauważony. Wówczas John idzie do kąta, w którym siedzi Joyce Robertson i próbuje zwrócić jej uwagę. Joyce zwykle pracuje z dziećmi, ale w tym badaniu może odgrywać jedynie rolę obserwatora. I udaje, że nie zauważa prób Johna.
Przychodzi ojciec. I znowu musi minąć chwila, zanim John zareaguje na niego pozytywnie.
Tym razem, gdy ojciec odchodzi, John próbuje za nim iść. Krzyczy głośno i protestuje w odpowiedzi na próby odciągnięcia go od drzwi przez siostrę Mary. Kontrastuje to z jego spokojną postawą w ciągu dnia.
Tym razem John dość szybko uspokaja się w ramionach Mary i zaczyna się z nią bawić. Ale ona musi opiekować się też innymi dziećmi. I wychodzi.
Dzień trzeci
Od samego rana John wygląda na nieszczęśliwego.
Często odwraca się od wszystkich plecami i bawi się małymi zabawkami. Grupa znów ma nową opiekunkę. John bezskutecznie próbuje zwrócić jej uwagę. A potem szuka kogoś, kto mógłby się nim zająć. Dziecko podchodzi do dużego niedźwiedzia, próbuje go przytulić, przykłada usta do jego nosa.
W Johnie narasta poczucie zagubienia i niepokoju. Coraz częściej ssie kciuk, przytulając się do swojego nowego przyjaciela.
Tak mija kolejny dzień...
Dzień czwarty
Siostra Mary znów wraca na dyżur. W nocy John zachorował, ale lekarz nie znalazł nic niebezpiecznego. John stara się zwrócić na siebie uwagę Mary, ale nie udaje mu się konkurować z innymi dziećmi. Mały nieszczęśliwy chłopiec raz po raz przytula wielkiego pluszowego misia...
Podczas obiadu, gdy siostra wychodzi po jedzenie, inne dzieci zachowują się podobnie jak w poprzednie dni - robią dużo hałasu, zabierają sobie naczynia, pukają w stół kubkami.
Jeśli na początku John z zaciekawieniem obserwował dzieci, teraz jest mu już wszystko jedno.
Po kilku minutach dziecko zaczyna bardzo mocno i gorzko płakać.
Nie chce jeść.
Po obiedzie jego zachowanie się nie zmienia. Podchodzi do siostry Mary. Chłopiec nie jest już w stanie milczeć i tylko głośne wyrazy jego żalu pozwalają Johnowi dostać to, czego chce: Mary widzi, jak bardzo jest nieszczęśliwy i wreszcie poświęca mu swą uwagę. Na kolanach Mary John przykrywa się niedźwiedziem i leży, nie reagując na inne dzieci.
Kiedy Mary musi wyjść, chłopiec kładzie się na niedźwiedziu i gorzko płacze.
Mary wraca. John nieustannie próbuje zwrócić na siebie jej uwagę, ale ona jest zbyt zajęta. Wówczas chłopiec ponownie próbuje zwrócić uwagę Joyce.
Po niepowodzeniu idzie do kąta i spokojnie tam siedzi sam. John nic nie jadł na śniadanie i obiad. Podczas kolacji ponownie odmawia zjedzenia posiłku. Przed pójściem spać chłopiec bardzo płacze.
Nie może już sobie poradzić ze swoim nieszczęściem.
Dzień piąty
Piątego dnia siostra Mary zaczęła się martwić - nieszczęście Johna stało się zbyt oczywiste. Ze względu na dużą liczbę dzieci nie może poświęcić mu wystarczającej uwagi. John nie rezygnuje z prób zajęcia miejsca obok niej - raz po raz podchodzi do niej z dużym niedźwiedziem. Kiedy mu się udaje, cichnie. I znowu ssie palec, chowając się za niedźwiedziem przed światem zewnętrznym.
John cały czas próbuje zbliżyć się do Mary. Już nie chce bawić się zabawkami. Dziecko potrzebuje ukojenia, a nie zabawy. Nie mogąc dotrzeć do miejsca w pobliżu Mary, John kładzie niedźwiedzia na podłodze i wtula się w niego. To dla niego bardzo trudna sytuacja, ale jego smutek pozostaje niezauważony.
Chłopiec stoi przy drzwiach i rozgląda się zmieszany. Inne dzieci czasami podchodzą do Johna. Pociągają go za ręce i klepią go po twarzy. John nie reaguje na nie.
Dziecko nie radzi sobie już ze swoim żalem i zaczyna głośno płakać. Dopiero wtedy Mary poświęca mu całą swoją uwagę. Nawet wtedy John przez długi czas jest niepocieszony.
Po chwili trochę się wypogadza. Widać wyraźnie, że nawiązał serdeczną relację właśnie z Mary.
Niestety, Mary musi go zostawić, by zająć się innymi dziećmi. Odsuwa się od Johna, a on znowu zaczyna się smucić.
Jego smutek jest tak wielki, że Mary musi całkowicie opuścić inne dzieci i zostać przy nim. John nie chce zejść z jej rąk. Widać, że jest mu źle nawet w jej ramionach. Siedząc na kolanach Mary, cały czas ssie kciuk, wpatrując się tępo w jeden punkt.
Dzień szósty
John cierpi. Idzie do opiekunki, przytulając misia.
Ale nowa opiekunka nie docenia tragicznego stanu Johna, chociaż dziecko nieustannie płacze. Nie oznacza to, że siostra nie jest miła dla dzieci, ale codzienna rutyna nie pozwala jej poświęcić Johnowi wystarczającej uwagi. John długo stoi przy drzwiach, gorzko płacząc.
John zaczyna protestować: krzyczy, zrzuca rzeczy ze stołu. A potem bierze koc i idzie do kąta. Tego dnia znowu nic nie je. Wszelkie próby nakarmienia go kończą się niepowodzeniem.
Wizyta ojca daje Johnowi nadzieję. Na jego twarzy pojawia się ożywienie.
Dziecko ma nadzieję, że wróci do domu.
Ojciec jednak nie szykuje go do wyjścia. John zaczyna płakać. Wstaje z ramion ojca, kładzie się na podłodze u jego stóp i ssie palec. A potem idzie do siostry Mary.
John nie zbliża się już do swojego ojca.
Po jego wyjściu ponownie udaje się do Mary po pocieszenie.
Wieczorem przed pójściem spać siostra Mary musi zająć się innymi dziećmi. John patrzy na nią, woła ją słabym głosem.
I znowu zaczyna gorzko płakać w łóżeczku. Jest niepocieszony.
Dzień siódmy
John nie chce się bawić. Nie chce jeść. Nie ma nikogo, z kim mógłby być blisko. Chłopiec leży cicho na podłodze pośrodku grupy.
W porze obiadu John upuszcza talerz z jedzeniem na podłogę i wychodzi.
Kilka razy podchodzi do Joyce, próbując zwrócić jej uwagę. Dotyka jej dłoni, przerzuca kartki, kładzie się na jej kolanach. I płacze, płacze, płacze...
Płaczący i słaby John nie próbuje już zwracać uwagi opiekunki. Zrezygnowany, że jej nie uzyska, raz po raz przytula misia i przykrywa się swoim domowym kocem.
Siedzi sam na podłodze i płacze, zakrywając twarz rękami.
Mary znów jest na dyżurze wieczorem. John kładzie się w łóżeczku i już nie protestuje. Leży tak długo i cicho, ssie kciuk, aż w końcu zasypia.
Dzień ósmy John jest w apatii. Leży na niedźwiedziu, nie reagując na poczynania innych dzieci. Czasami podchodzi i cicho kładzie się na kolanach Joyce. Później znowu kładzie się na niedźwiedziu. John w ostatnich dniach nieustannie płakał i nic nie jadł. Bardzo osłabł. Opiekunki się zmieniają, ale Johna już to nie obchodzi.
Siostra próbuje pocieszyć Johna, ale w pobliżu jest zbyt wiele dzieci i nie pozwalają jej być z nim. John już na nic nie zwraca uwagi.
Siada na kolanach opiekunki, przytula się do niej i ssie palec. Za każdym razem, gdy zbliża się któreś z dzieci, John zaczyna gorzko płakać.
Leży bezwładnie na kolanach siostry. Płacze za każdym razem, gdy podchodzi do nich jedno z dzieci. Coraz częściej zakrywa twarz rękami i kładzie się na podłodze. Nie uspokaja się nawet w ramionach Mary.
John długo siedzi samotnie na krześle, trzymając w rękach koc. Nie reaguje na otwierane drzwi. John jest głodny. Siedzi przy stole, ale nie może jeść - jest zbyt roztrzęsiony. Przychodzi ojciec. Próbuje nakarmić Johna, ale jego przybycie nie łagodzi stanu chłopca. John bierze chleb, ale z powodu płaczu nie może nawet go ugryźć.
John długo płacze w ramionach ojca. Po jakimś czasie cichnie.
Nadchodzi czas, gdy ojciec wychodzi. John zaczyna płakać. Joyce próbuje uspokoić Johna, siostra Kristen próbuje to zrobić, Mary próbuje to zrobić. Ale John jest niepocieszony.
W końcu John przytula się do niedźwiedzia w odległym kącie pokoju i znów zaczyna ssać kciuk, nie reagując na otaczający go świat.
Dzień dziewiąty John płacze od rana.
Jest godzina dziesiąta i wkrótce przyjdzie jego matka. Kiedy wchodzi, John nagle mocniej przywiera do pielęgniarki i gwałtownie płacze. Nie chce iść w ramiona matki.
Matka jest zdezorientowana, próbuje rozmawiać z Johnem, ale on odwraca się od niej i zaczyna płakać jeszcze mocniej.
Leży na ramieniu opiekunki, krótko spogląda na matkę i ponownie się odwraca. Matka bierze go w ramiona. John cichnie i zaczyna ssać kciuk, nie patrząc na nią.
Matka próbuje wziąć syna w ramiona, on się uwalnia. Potem znów się uspokaja, przytula do niej i ssie kciuk. Tak samo, jak robił to w ostatnich dniach w ramionach opiekunek.
Przychodzi ojciec. John natychmiast wyrywa się z rąk matki i idzie do niego.
W ramionach ojca John po raz pierwszy dłużej spogląda na matkę. Kobieta nigdy nie widziała u niego takiego spojrzenia. Prawdopodobnie John już nigdy nie będzie taki sam. Coś bardzo ważnego pękło w jego duszy. I ta rana pewnie pozostanie z nim na całe życie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą