Czy wiesz co może cię spotkać w Norwegii? Jeśli tam się wybierasz to może lepiej najpierw sprawdź jak w pewnej okolicy powitali w tym pięknym i wesołym kraju samochód Google Street View.Zobacz czy jesteś gotowy/a na takie powitanie:
Pamiętasz jak byłeś/byłaś młody/młoda i opowiedziałeś/łaś kawał? Ale taki, którego nie do końca rozumiałeś. I dopiero po latach pojąłeś jego prawdziwy sens? Poniżej kilka takich historii. Miłego czytania.
Swego czasu, lat temu wiele, kiedy jeszcze wielu bojowników JM nawet na świecie nie było, krążył dowcip o turyście, co to w górach poćwiczyć zechciał i pompki robił, a baca się dziwił, że to jeszcze takiego halnego nie widział, co by babę spod chłopa wywiał. Na jakimś spotkaniu dowcip ten pada po raz n-ty i to od lat, wszyscy znają, a matka moja w tym momencie wpada w potworny śmiech.
Ojciec mój na to:
- No co ty, znasz to przecież.
Mama:
- Tak, ale je dzisiaj dopiero załapałam o co w tym chodzi.
- Ale i tak mało śmieszne.
Janek pisze: Jeżeli macie wybór – przeprowadzka albo jedzenie pierogów nafaszerowanych śrutem i żużlem, to wybierzcie pierogi. Ja wyboru nie miałem.
- Siema, Janek! Słuchaj, dałoby radę, żebyś wpadł w sobotę do Lublina i pomógł mi w przeprowadzce?
- Nie?
- Super. Czekam pod wydziałem. Dzięki.
Nacisnąłem czerwony klawisz na telefonie i wymamrotałem pod nosem słówko, które lubię w takich chwilach sobie wymamrotać. Wiedziałem, że jak pojadę sam, to będzie nudno. Wpisałem więc w wyszukiwarce kontaktów literkę “G”.
- Siema, Grzesiu…
- O stary, słuchaj, kefir i mortadela – nigdy nie idź tą drogą! – krzyknął głosik, który odbił się echem od ścian.
- Jedziesz ze mną w sobotę na przeprowadzkę?
- Masz jedno zdanie, żeby mnie przekonać.
- Będziemy jeździć miejskimi.
- Wchodzę w to!
Plan wyglądał tak – jedziemy do Lublina, do Wojtka, który był studentem dziennym. Mieszkał na stancji w warunkach, w których nawet domestos jest bezsilny. Jestem pewien, że gdyby ktoś wszedł do pokoju z bronią za paskiem, to bakterie tam żyjące w sześć sekund rozbroiłyby gościa, a w drugie sześć sekund podbiły najbliższą okolicę.
Jako że relacja z całej przeprowadzki zajęłaby kupę miejsca, to postanowiłem w punktach wypisać wam moje przemyślenia na ten temat.
- Po pierwsze – przeprowadzka z małego mieszkanka do jeszcze mniejszego trwa tyle, co zbudowanie promu kosmicznego. Miejcie pewność, że macie duuużo czasu.
- Jeżeli na początku wydaje wam się, że szybko pójdzie wam spakowanie wszystkich rzeczy, to jesteście w błędzie. Nagle, nie wiadomo skąd, rzeczy jest dwa, a nawet trzy razy więcej, niż na to wygląda.
- Nawet najgorsza taśma samoprzylepna staje się twoim najlepszym przyjacielem. To gówno zabezpieczy i złączy do kupy wszystko, sprawiając, że rzeczy jest dwa razy mniej, niż w rzeczywistości.
- Zapamiętać – ciuchy pakować w worki. Najlepiej podwójnie. W innym wypadku będzie niedobrze.
- Jak pakujecie ocet, to dwadzieścia razy sprawdźcie czy jakiś idiota nie zrobił w korku dziurki. Jeżeli w miejskim zaczyna śmierdzieć, to znaczy, że nie sprawdziliście.
- Noże i inne ostre rzeczy przebijają torby i wystają w taki sposób, że ciekawskie dzieci wydłubują sobie przez to oczy.
- Chcecie, żeby było śmiesznie? Jeżeli macie rzeczy popakowane w worach, to w autobusie usiądźcie na pierwszym wolnym miejscu (najlepiej obok kogoś), weźcie wór na kolana, zróbcie w nim dziurkę i szepczcie "Już niedaleko, wytrzymasz? Jak brakuje ci powietrza, to mów. Nie ruszaj się, bo ludzie dziwnie patrzą".
- Frajdą była dla nas również podróż autobusem przegubowym. Ustawiacie się dokładnie w miejscu, gdzie autobus się zgina, siadacie na tym akordeonie i możecie cieszyć się dodatkowymi wrażeniami na zakrętach i światłach.
- Jeżeli jest straszny ścisk, to powiedzcie swojemu koledze obok, że na śniadanie jedliście bigos i chyba jakiś zepsuty był…
- A, zapamiętajcie, że walizki podróżne mają kółka, i te kółka czekają tylko, aż autobus zacznie wjeżdżać pod lub zjeżdżać z górki.
- Kierujcie się założeniem, że lepiej jechać dłuższą drogą niż krótszą, a potem tachać wszystkie walizy i torby na piechotę. Wasze samopoczucie to doceni.
- Ostatni i chyba najważniejszy punkt…
- Ja nie mogę, czterdzieści pięć minut drogi z tymi śmieciami i mam dosyć. Otwieraj, Wojtek, to mieszkanie, bo już bym sobie usiadł.
- Już panowie, momencik. Niech znajdę klucze…
- Klucze?
- No.
- Te klucze, które leżały koło telewizora w starym mieszkaniu?
- Tak, właśnie te klu… o kurwa.
Morał wymyślcie sobie sami (a więcej Janka znajdźcie na jego blogu).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą