Wyrażać swoją dezaprobatę można w różny sposób, niezależnie od długości i szerokości geograficznej. Można tłuc się z policją, można palić opony, a można i takimi metodami...
Protestujący w Brukseli wynaleźli nowy sposób na wyrażanie swojego niezadowolenia: wystrzykiwali krowie mleko prosto w tłum policjantów oraz obrzucali ich butelkami i kurczakami. Wszystko to z powodu spadających cen mleka. Ponad 2500 farmerów z całej Unii Europejskiej zablokowało ulice dookoła siedziby głównej Unii Europejskiej, paląc opony i siano podczas nadzwyczajnego spotkania ekspertów ds. rolnictwa. Roztrzęsiona krowa zerwała się z uwięzi i zaczęła gonić jednego z pracowników urzędu wzdłuż ulicy. Stolica Belgii ma długą historię publicznych i brutalnych protestów farmerów, aczkolwiek ten można uznać za bardziej zabawny niż brutalny.
Alice Newstead przeniosła sztukę protestowania na wyższy poziom, gdy przekłuła swoją skórę olbrzymimi hakami na ryby i zawisła z dachu paryskiego butiku, by zaprotestować przeciwko zagładzie rekinów.
Alice Newstead jest artystką z Watford, ale do swojej manifestacji wybrała Paryż, pomalowała swoje ciało na srebrno, by bardziej utożsamić się z drapieżnikami, po czym została uniesiona za pomocą haków przekłuwających jej skórę. Ten bolesny popis trwał 15 minut. Powołując się na dane z IFAW (Międzynarodowa Fundacja Ochrony Zwierząt) około 100 milionów rekinów ginie każdego roku, a niektóre gatunki są poważnie zagrożone, gdyż ich populacja zmniejszyła się o 80% w przeciągu ubiegłej dekady.
25-letni mieszkaniec wioski Sheikh Eissa w południowym Egipcie odciął swojego penisa w proteście przeciwko swoim rodzicom, którzy wybrali za niego jego przyszłą żonę. Mężczyzna ten, który, przy okazji, okaleczył także własne jądra, został zabrany do szpitala w stanie stabilnym. Był on zakochany w pewnej kobiecie, jednakże jego rodzice nie zgadzali się na ten związek i kazali poślubić inną. Młodzian wziął więc w garść nóż i w romantycznym geście, odciął swoje przyrodzenie. Lekarzom nie udało się przyszyć brakującej części ciała.
W Ontario, w Kanadzie grupa 300 osób opuściła swoje spodnie w proteście przeciwko balonowi z kamerą patrolującemu granicę amerykańsko-kanadyjską. Nagozadkowi aktywiści chcieli w ten sposób pokazać swoje niezadowolenie z piętnastometrowego balonu, który wyposażony w najnowocześniejszy sprzęt do inwigilacji, był w stanie dostrzec nazwę statku z odległości nawet 12-15 kilometrów.
Organizator tego protestu, Eli Martin stwierdził, że chcieli w ten sposób dać jasno do zrozumienia rządowi USA, że mieszkańcy Sarnii nie lubią, gdy się ich podgląda.
19-letnia mieszkanka stanu Virginia przyjęła dość oryginalną metodę protestu - zmieniła swoje nazwisko na adres domeny internetowej, która postulowała przeciwko sekcji zwłok zwierząt w celach naukowych. Jej przyjaciele i rodzina wciąż nazywają ją Jennifer, jednakże na prawie jazdy młodej bojowniczki widnieje nazwisko Dissection.com, Cutout. Swoją działalnością Jennifer alias Dissection.com zajęła się już w szkole średniej, odkąd to podczas cięcia skrzydła kurczaka na lekcji biologii, poczuła się niekomfortowo. Udało jej się nawet przeforsować ustawę w jej dawnej szkole, że jeśli dany uczeń nie chce dokonywać sekcji zwłok na zwierzęciu, może wybrać inną metodę zaliczenia przedmiotu.
Iracki dziennikarz Muntadhar al-Zaidi został okrzyknięty międzynarodowym bohaterem po konferencji prasowej, która miała miejsce 14 grudnia 2008 roku. Pan al-Zaidi wykrzyknął wówczas: "Oto pożegnalny pocałunek od irackiego ludu, ty psie.", po czym... rzucił w prezydenta USA, George'a Busha, butem. Następną frazą wykrzyczaną przez Irakijczyka było: "A to za wdowy i sieroty oraz za tych, którzy zginęli w Iraku", po czym w kierunku ex-prezydenta poleciał drugi but. Początkowo został skazany na 3 lata więzienia, lecz odsiedział tylko 9 miesięcy. Pan Bush uniknął w bohaterski sposób obu "pocisków" z niewiarygodną wręcz, jak na niego, zręcznością.
Akt Muntadhara al-Zaidiego został uznany jako symbol protestu prostego człowieka przeciwko amerykańskiemu tyranowi, jako że rzucenie butem to niezwykle ciężka obraza w Iraku. Należy tez nadmienić, iż al-Zaidi nosi buty nr 10...
Uczeń ósmej klasy szkoły w East Shore w stanie Connecticut, Patrick Abbazia, przyszedł pewnego dnia na zajęcia cały obklejony taśmą klejącą, jako protest przeciwko "bez-dotykowej" polityce szkoły. Dyrektorka tejże placówki, Catherine Williams, wysłała wcześniej list do wszystkich rodziców, w którym zawarła, iż: "jakikolwiek kontakt fizyczny będzie zakazany, by utrzymać bezpieczeństwo w środowisku akademickim". Ogłoszenie to zostało wystosowane po tym, gdy jeden z uczniów musiał skorzystać z opieki lekarskiej, gdyż został mocno kopnięty w pachwinę. W liście tym zostały również zakazane wszelkiego rodzaju "misie" oraz "jazda konna". Dyrektor Williams oznajmiła, że miało to na celu ograniczenie tylko "wszelkich niebezpiecznych zachowań", jednakże według Abbazii nauczyciele nie zezwalali także na takie gesty przyjaźni jak "przybijanie piątki" czy poklepanie kolegi po plecach.
Nauczyciele wezwali rodziców młodego buntownika do szkoły, gdyż ten, najwyraźniej, źle zrozumiał prowadzoną przez nią politykę...
Rozwiedzeni ojcowie Jolly Stanesby i Eddie Goreckwi, przebrani za superbohaterów z kreskówek, weszli na dach sądu w Londynie, by w ten sposób zwrócić uwagę na złą sytuację ojców w sądach rodzinnych. Jak przystało na członków mocno kontrowersyjnego stowarzyszenia "Ojcowie Dla Sprawiedliwości" ("Fathers 4 Justice"), mężczyźni zdobyli dach budynku uzbrojeni w tygodniowy zapas jedzenia, pościeli i ubrań. Miesiąc później inny członek "ODS", także przebrany za superbohatera, pragnął wyrazić swoją dezaprobatę, przy użyciu 40-metrowego dźwigu, sędziemu, który zabronił mu widywania jego 3-letniej córeczki. Mimo iż żaden z bojowych tatusiów nie trafił do więzienia, stowarzyszenie "ODS" o mały włos nie upadło w 2006 roku, kiedy to wyszło na jaw, że niektórzy jego członkowie planowali porwać 5-letniego syna ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii - Tony'ego Blaira.
Kilkudziesięciu mieszkańców zablokowało drogi na przedmieściach Nowego Delhi, palili walentynkowe kartki i krzyczeli: "Przecz z Walentynkami", sprawiając wrażenie jakby dzień Św. Walentego nie przypadł im za bardzo do gustu. W pobliskim Lucknow miejscowi ekstremiści zagrozili, że pobiją każdą parę, która będzie celebrowała swoje uczucia na ulicach miasta. "Jesteśmy śmiertelnie przeciwni Walentynkom", stwierdził Sapan Dutta, regionalny przywódca "zatwardzialców" z grupy Shiv Sena. "Optujemy za cywilizowanym sposobem miłości i okazywania uczuć." Protesty powyższych grup na stałe wpisały się już w kanon obchodów dnia św. Walentego w Indiach.
To protest przeciwko ponownemu wybraniu prezydenta Alberta Fujimoriego w wyborach w 2000 roku.
Wówczas to Peruwiańczycy zaczęli zbierać się regularnie na głównym placu w stolicy kraju, Limie, by "prać" flagę narodową, ubrudzoną przez skorumpowanych, "brudnych" polityków. Protest ten nie odnosił skutku, dopóki na jaw nie wypłynęło nagranie wideo, na którym bliski współpracownik prezydenta Fujimoriego przekupuje urzędnika. Zmusiło to głowę państwa do ucieczki do Tokio, gdzie zrezygnował z urzędu. W 2005 roku, podczas podróży do Chile, Fujimori został schwytany i przetransportowany do Peru, gdzie obecnie odsiaduję karę więzienia za nadużywanie władzy oraz oczekuje na dalsze procesy.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą